Dlaczego Kindle jest niezastąpiony w łóżku


To zależy czy lubisz wąchać książki czy nie.



Kindle sprawdza mi się w podróży. Kiedyś musiałam robić miejsce w bagażu podręcznym na conajmniej dwie książki, które chciałam przeczytać w trakcie wypoczynku. Teraz wysyłam je na swój czytnik i wpycham więcej słodyczy do bagażu.


Dzięki Kindle'owi czytam więcej książek. Ebooki są tańsze niż książki papierowe. Jest więcej wyprzedaży i promocji na nie. Kindle jako urządzenie Amazonu daje mi dostęp do biblioteki Kindle Unlimited (tylko na terenie Wielkiej Brytanii) za £7.99 miesięcznie. Nielimitowany dostęp do wypożyczalni ebooków i audiobooków! Za cenę jednej książki!

Gdy używam Kindle'a do czytania każda pozycja jest wygodna. Może to wydawać się głupie, ale przy papierowej książce ciężko mi było się ułożyć wygodnie. O czytaniu na leżąco mogłam zapomnieć kompletnie. Teraz Kindle jest moim ulubionym gadżetem łóżkowym ;)


Moim zdaniem epapier to odkrycie tego dziesięciolecia. Dla prawdziwego czytelnika to jest miód na oczy. Kiedyś zdarzało mi się przeczytać ebooka używając komputera. Za każdym razem musiałam po tym wprowadzać nawilżające krople do oczu, gdyż ekran LCD wysusza je. Epapier to papier. Wprawdzie nie szeleści, nie pachnie książką, nie czuć faktury kartki, jednak wrażenie czytania jest identyczne. I oczy się nie męczą! Żegnajcie krople do oczu!

Mam Kindle'a i wciąż kupuję książki papierowe. Dlaczego?

Dom bez książek na półkach to dom pusty, bez ducha, bez osobowości. Jak się wchodzi do takiego domu to gospodarze wydają się być płytcy. Uwielbiam widok książek na ścianach. Im więcej tym lepiej. Trzymam się tego.


Żaden czytnik mi nie zastąpi uczucia podekscytowania, jakie mam przy wchodzeniu do księgarni. W sklepie z książkami łatwiej jest odkryć coś nowego. Można skusić się okładką, grubością tomu, poleceniem sprzedawcy. Można dotknąć książki i zobaczyć czy "dobrze leży". I można wydać całą pensję na przyjemny ciężar, który trzeba będzie zanieść do domu i ustawić na półkach.

Uwielbiam wąchać książki. Ale tylko te kupione w Polsce. Nie wiem dlaczego, ale w Wielkiej Brytanii każda książka pachnie tak samo. Podczas, gdy w naszym kraju można się spodziewać, że książka będzie wyjątkowa pod każdym aspektem. Jestem książkowym ćpunem. Muszę ją powąchać za każdym razem, gdy czytam. Muszę szeleścić kartkami, muszę czuć ich fakturę. To chyba już zboczenie. Nie zamieniłabym tego na nic innego. Do dziś Harry Potter kojarzy mi się z wyjątkowym własnym zapachem.

PS. Moim zdaniem najładniej pachnie i ma najpiękniejszą fakturę kartek seria Millenium Stiega Larssona.

Czy jestem dziwna?